27.01.2017

Poniżej obraz z Muzeum Prado – dzieło hiszpańskiego malarza Felixa Castello (1595-1651):

Zdobycie Saint Kitts w 1629 roku przez  hiszpańskiego admirała Fabrique de Toledo.

 

 

Saint Kitts i Nevis

Saint Kitts i Nevis to dwie niewielkie wyspy w archipelagu Małych Antyli na Karaibach, położone między Antiguą i Barbudą oraz Montserrat na wschodzie a Anguillą i Wyspami Dziewiczymi na zachodzie. Wspaniałe plaże o białawym piasku kontrastujące z wulkanicznymi wzgórzami porośniętymi tropikalnym lasem uosabiają mit o karaibskim raju.Wyspy to raj dla miłośników przyrody – piękne plaże z gniazdującymi żółwiami, rafy koralowe, wodospady i jeziora ukryte wśród bujnych, soczyście zielonych lasów, pokrzykujące nad głowami małpy i przemykające wśród zarośli mangusty. Krzysztof Kolumb odkrył Saint Kitts i Nevis (nadał im nazwy San Martin) podczas swojej drugiej wyprawy, która wyruszyła z Europy 25 września 1493. Tym razem Kolumb wybrał bardziej południową trasę i w związku z tym ląd osiągnął w okolicy Małych Antyli. W dalszej podroży Kolumb popłynął wzdłuż południowych wybrzeży Kuby i odkrył Jamajkę. Ostatecznie angielscy i francuscy kolonizatorzy zasiedlili  wyspy Saint Kitts i Nevis ponad 100 lat później. Oficjalnie wyspy są wciąż monarchią konstytucyjną pod rządami brytyjskiej królowej, jednak faktycznie władzę sprawuje mianowany gubernator, a 19 września świętują Dzień Niepodległości.

Jak wiadomo dopiero podróżujący do Ameryki Południowej 20 lat później żeglarz florencki Amerigo Vespucci (1451-1512) stwierdził jako pierwszy, że odkryte przez Kolumba (1451-1506) lądy to nie Japonia i inne części Azji, lecz nowy, nieznany dotąd kontynent. Nazwano go od jego imienia Ameryką. Vespucci twierdził, że to on właśnie jako pierwszy w 1497 roku, na rok przed Kolumbem, ujrzał stały ląd Ameryki Południowej. Wielu badaczy jednak uważa, że pod koniec życia Krzysztof Kolumb też był przekonany, że odkryte przez niego lądy nie są Azją. Ciekawe, że obaj wielcy odkrywcy urodzili się w tym samym roku!

 

3.02.2017

 

Czy Karaiby to raj?

Gorące słońce, ciepła woda, piękne piaszczyste plaże…  To idealne warunki do odpoczynku, a może nawet warto zamieszkać tam na stale?

Ale jest druga strona medalu. Cały rejon Karaibów znajduje się na skraju płyty tektonicznej i nawiedzany jest przez dość częste trzęsienia ziemi. Prawie każda wyspa ma swój wulkan. Największe wulkany w  tym rejonie to: wspomniany już w dziale CIEKAWOSTKI wulkan Mount Pelee (1397 m) na Martynice, Soufriere Hills (915 m), La Soufriere (1234 m), La Grande Soufriere (1467 m) na Montserrat, Mount Misery (1156 m) na Saint Kitts, Nevis Peak (983 m) na Nevis  oraz  Morne Diablotins (1447 m) na Dominice.

Plaże Montserratu są tak wspaniałe, że wyspę nazywano szmaragdową.

                                                                                                     Wybrzeże Montserratu.     Fotograf T. Gilligan, 2006.

 

Niestety obecnie połowa wyspy jest niedostępna. Przyczyną tego jest potężny wybuch wulkanu Soufriere Hills w 1995 roku.

                                         Widok Plymouth, dawnej stolicy i głównego portu Montserratu w dniu 12 lipca 1997 roku

                                           R.P. Hoblitthttp://volcanoes.usgs.gov/Hazards/Effects

 

Przed erupcją Soufrière Hills z 1995 roku wyspę zamieszkiwało około 13 tys. osób. Ewakuacji poddano blisko 2/3 ludności wyspy, a w niezagrożonych miejscach pozostało około 4,8 tys. osób (2004). Nominalnie stolicą terytorium pozostaje Plymouth, które przed ewakuacją zamieszkiwało około 4 tys. ludzi, a obecnie jest niezamieszkane. Ze względu na katastrofalne skutki wybuchu i występujące nadal zagrożenie, wprowadzono zakaz powrotu na południową część wyspy, w tym do stolicy. Faktycznie rolę stolicy pełni obecnie wieś Brades, z populacją ok. 1000 osób.

 

Niestety, nasza matka Ziemia nie jest całkiem stabilną planetą i wciąż stwarza zagrożenia dla zamieszkujących ją ludzi.

Poniższa mapa zagrożeń pozwoli wskazać miejsca, gdzie zagrożenia są największe.

Mapa opracowana została w ramach projektu GSHAP (GLOBAL SEISMIC HAZARD ASSESSMENT PROGRAM- Program Oceny Globalnego Zagrożenia Sejsmicznego), który przeprowadzony został w latach 1992 – 1998 w ramach Międzynarodowej Dekady Ograniczania Skutków Katastrof Naturalnych

Autorką powyższego plakatu jest mgr Ewa Zarzycka z Zakładu Sejsmologii IGF PAN.

 

Niestety zagrożenia nie są jedynie lokalne. Oto tytuł artykułu z przed 3 lat:

Erupcja Yellowstone może nastąpić do 2016 roku i wywoła upadek USA

I dalej:

„Każde imperium kiedyś upadnie i to samo dotyczy potężnych Stanów Zjednoczonych. Być może stanie się to za naszego życia a ostateczny cios USA zada natura, która od dawna już przygotowuje niespodziankę w postaci erupcji superwulkanu Yellowstone. Takie wydarzenie rzuciłoby na kolana niepokonane imperium amerykańskie. Obszar 80% kontynentu pokryłaby warstwa gorącego popiołu. Erupcja nie tylko zniszczyłaby Stany Zjednoczone, ale na dodatek spowodowałaby globalne zmiany klimatu. Generalnie należałoby wtedy oczekiwać czegoś co nazywa się „nuklearną zimą” z tym, że może ona potrwać kilka lat”. http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/erupcja-yellowstone-moze-nastapic-2016-roku-wywola-upadek-usa

Zajrzyjmy do Wikipedii, aby zobaczyć co kryje się pod pojęciem zimy nuklearnej (wulkanicznej):

Teoria zimy nuklearnej – hipoteza zmian klimatu wywołanych przez prowadzoną na dużym obszarze wojnę atomową.

Według tej teorii zjawisko może wystąpić przy jednoczesnym wybuchu wielu bomb atomowych. Uniesione przez wybuchy pyły (zwłaszcza sadze) przesłaniają Słońce. Obniżeniu ulega temperatura powierzchni Ziemi i atmosfery, ciemności uniemożliwiają fotosyntezę – giną rośliny, brakuje pożywienia, giną zwierzęta i ludzie. Skutkiem zimy nuklearnej może być zniszczenie życia na Ziemi. Arsenały państw dysponujących bronią atomową mają moc kilkadziesiąt razy większą od wymaganej do wywołania zimy nuklearnej.

Podobne efekty może wywołać uderzenie wielkiego meteorytu lub potężny wybuch wulkanu jako rok bez lata. To ostatnie zjawisko zaobserwowano, chociaż na mniejszą skalę, w 1816 roku. Uważa się, że zmiany klimatyczne spowodowane uderzeniem meteorytu są odpowiedzialne za niektóre masowe wymierania, szczególnie za wymieranie kredowe.

Aż strach się bać!!

 

 

19.02.2017

Monachium

München tut gut!

Market, Munich                    Matthäus Merian the ElderTopographia Germaniae, Edition Topographia Bavariae, 1642

25.02.2017

W 2014 roku światło dzienne ujrzała moja książka o tematyce szachowej pt. SZACHOWE DYLEMATY – przez analizę do mistrzostwa.

We fragmentach rozdziałów 9 i 15 można dowiedzieć się o wyprawie mojej z żoną nad najdłuższą europejską rzekę Dunaj. M.in. odwiedziliśmy stolice trzech państw. Początkowo mieliśmy w planie odwiedzenia również Pasawy (niemieckiego Pasau), ale ostatecznie plan uległ korekcie. Postanowiliśmy odwiedzić kolejną stolicę i zatrzymaliśmy się na dwie noce w czeskiej Pradze u znajomych mego syna Pawła. Poniżej fragmenty mojej książki:

„9. Od obrony Alechina do partii wiedeńskiej

Mój przeciwnik (ranking − 2341) nie mógł wiedzieć, że ostatnie wakacje spędziłem nad Dunajem, i że atmosfera Wiednia mi służy.

Wyprawa nad Dunaj była w dużej mierze zainspirowana lekturą książek Roberto Salvadoriego Mitologia i nowoczesnośc i Pejzaże miasta oraz Claudio Malgrisa – Dunaj. Tak więc znowu po latach odwiedziłem trzy wielkie stolice − Budapeszt, Bratysławę i Wiedeń.

We Wiedniu odwiedzałem liczne kawiarnie. W sławnej Cafe Central widziałem kukłę bezdomnego poety Petera Altenberga czytającego gazetę (czyżby ten poeta nie grywał w szachy?), w tejże Cafe Central zwykł przesiadywać pan Lew D. Bronstein (nasz szachowy Dawid Bronstein nie sądzi, że to jego rodzina!) alias Trocki, zanim rozpoczął rewolucję w Rosji i na długo przed tym, gdy już na emigracji w Meksyku kochał się ze słynną malarką Fridą, żoną Diego Rivery – jednego z największych artystów Ameryki Łacińskiej. Skosztowałem słynnych wiedeńskich specjałów − jabłkowy strudel od Sachera, parówki z chrzanem i musztardą u Demela. Odwiedziłem kawiarnię, w której kelnerem − od paru już lat – jest polski student, i którą ongiś regularnie odwiedzał sfrustrowany Adolf Hitler (w pobliskiej Akademii Sztuk Pięknych negatywnie oceniano jego prace malarskie; jaka szkoda!).

Zwiedzałem wiedeńskie muzea – rezydencję cesarską Hofburg (przepiękna sala reprezentacyjna Prunksaal – uważana jest za najpiękniejszą salę biblioteczną świata, chociaż barokowa sala biblioteczna w Klasztorze w Melku też jest fascynująca!), malowniczo położony Belweder (wystawiano tam prace takich tytanów sztuki wiedeńskiej jak Gustav Klimt, Egon Schiele czy Oskar Kokoschka), pawilon wystawowy Secesji (uprzejmy recepcjonista okazał się być emigrantem z Polski!). Obejrzałem słynny Theater an der Wien, gdzie dyrektorował Emanuel Schikaneder, twórca libretta do Czarodziejskiego fletu Mozarta! Wreszcie na pobliskim wzgórzu Kahlenberg oglądałem kościółek, gdzie odprawiana była msza z udziałem króla Jana III Sobieskiego i jego świty, tuż przed decydującym o losach Europy starciem z potęgą turecką. Informacje o tym, że nasz król chętnie grywał w szachy i że poświęcono temu utwory literackie, malarskie i inne, znaleźć można w dziele Szachy od A do Z Władysława Litmanowicza i Jerzego Giżyckiego”.

„15. Moje węgierskie kontakty

Przez wiele lat na hasło Węgry miałem odzew − piękna stolica i wiele znanych szachowych nazwisk. No, może nie całkiem, przecież podczas turnieju w Zamardi (1977) poznałem oba brzegi (Tihany!) urzekającego Balatonu. Jednak niedawno, przed kilku laty, wraz z żoną, dokładniej spenetrowałem (zwiedziliśmy) brzegi Dunaju między Budapesztem a Wiedniem. Poznałem wtedy miasteczko związane z działalnością artystów-malarzy – Szentendre (odpowiednik polskiego Kazimierza nad Wisłą, lub francuskich – Honfleur, Pont-Aven*), trzecią co do wielkości bazylikę (w 1991 w ramach pielgrzymki na Węgry odwiedził ją papież Jan Paweł II) w Europie w Esztergom (po polsku − Ostrzyhom; tam rozochocone wojska Jana Sobieskiego dostały w skórę (dostały się w krwawą pułapkę) goniąc powracające z nieudanej wyprawy na Wiedeń upokorzone resztki wojsk tureckich**), a także objechawszy przez Austrię dzikie i duże jezioro Nezyderskie zahaczyłem o Sopron (z wielce oryginalną architekturą)…”

 

*) zobacz recenzję wystawy: Władysław Ślewiński. „ Z Pont Aven do Kazimierza” w: http://www.polityka.pl/kultura/wystawy/293180,1,recenzja-wystawy-wladyslaw-slewinski-z-pont-aven-do-kazimierza.read

**) przeczytaj więcej o bitwie wojsk Sobieskiego pod Ostrzyhomem (Parkany-Šturovo) w: http://www.opoczno.pl/opoczno/files/118966296646e8d0f6909e7/Parkany.pdf

 

11.03.2017

Podróże do Sopotu czyli „nasz” Sopot

Już od prawie 10 lat corocznie przebywamy latem (i nie tylko) w tej letniej stolicy Polski.

Można powiedzieć, że na naszych oczach powstawały zmiany nadające nowoczesny charakter miejscowości. Zmiany te nie wszystkim mieszkańcom się podobały, ale bez wątpienia zmieniły mocno obraz  miasta. Moim zdaniem na korzyść.

Aby nie być gołosłownym poniżej widok budującego się Domu Zdrojowego, a za nim prawie ukończony hotel Sheraton (ponad nim widać kawałek dachu Grand Hotelu)

Zdjęcie (z latarni morskiej)  utworzone 16 sierpnia 2007             Autor zdjęcia – Adam Popielarski

Latem kiedy Sopot staje się zatłoczony i bardzo gwarny, chętnie uciekamy do pobliskiego dużo spokojniejszego Orłowa i  rozkoszujemy się spacerami po wysokim klifie porośniętym pięknym, starym lasem bukowym