19.11.2016

Słuchając Charlesa Treneta*…

           France mon amour

 

Douce France, douce France

Pojedźmy tam na vacance

Pobłądźmy po Saint Germain

Aby poczuć się tres bien

 

Odwiedzić wąskie passages

Chyba na to się odważę

Tam się ongiś kryło zło

Tak twierdził Victor Hugo

 

Miał Giedrojć piękny Maison

No i zawsze miał  raison

Gombr przez niego był lancé

Znany jest więc en France

 

Kot z Fini, comte Lepri

Podziwiałem ich esprit

Chętni żyli se en trois

Mieli domek koło Blois

 

Odwiedźmy małe villages

By popatrzeć na paysages

Możesz zgubić tam swój cœur

I odnaleźć tam  bonheur

 

Douce France, douce France

Lubię ja twoje ambiance

Gdzie nie spojrzeć jest la Mer

I cieplej grzeje Soleil

 

Douce France, douce France

Pojedźmy tam na vacance

Pamiętać będę toujours

Nieba cudny twój azur

 

Od Calais aż do Cannes

Miło wspomnieć to maintenant

Chcę powtórzyć ten voyage

Lecz czy to jest na mój âge?

Warszawa, 1.10.2014

*) Piosenka  Douce France – wykonanie – Charles Trenet: http://www.youtube.com/watch?v=T0Ynz0Kt-vU

 

20.11.2016

Poniższy piękny, optymistyczny, aprobujący świat, co nas otacza, wiersz Goethego może być hymnem dziękczynnym do Boga za akt stworzenia, za akt istnienia …

 

                        Johann Wolfgang Goethe

goethe_stieler_1828

                                                                      Goethe (Stieler 1828)

 

 Zum Sehen geboren

 

Zum Sehen geboren,

Zum Schauen bestellt, ,

Dem Turme geschworen,

Gefällt mir die Welt.

Ich blick‘ in die Ferne,

Ich seh‘ in der Näh‘

Den Mond und die Sterne,

Den Wald und das Reh.

So seh‘ ich in allen

Die ewige Zier,

Und wie mir‘s gefallen,

Gefall‘ ich auch mir.

Ihr glücklichen Augen,

Was je ihr gesehn,

Es sei wie es wolle,

Es war doch so schön!

Johann Wolfgang Goethe

 

29.11.2016

Patrząc przez okno na te dni jesienne przychodzi mi na myśl początek wiersza jednego z moich ulubionych poetów:

Heinrich Heine

Deutschland. Ein Wintermärchen (Baśń zimowa)

Im traurigen Monat November war’s,
Die Tage wurden trüber,
Der Wind riß von den Bäumen das Laub,
Da reist ich nach Deutschland hinüber.
Und als ich an die Grenze kam…

http://gutenberg.spiegel.de/buch/-383/2

 

A tak to przełożył Stanisław Jerzy Lec*:

Smutny to miesiąc listopad był,
Dnie już zaczęły ciemnieć
I wiatr rwał zeschłe liście z drzew,
Gdy w podróż ruszyłem do Niemiec.

A gdy ujrzałem graniczny słup…

http://cyfroteka.pl/catalog/ebooki/02029210/020/ff/101/OEBPS/Text/section003.xhtml

Wiersz ten napisany w styczniu 1844 roku opowiada o powrotnej podróży Heinego z Paryża do Niemiec odbytej jesienią 1843 roku. Jest to ostry, osobisty pamflet na Niemcy, na stosunki panujące wówczas w Niemczech, na szlachtę , kler i prusactwo. Znana już wcześniej krytyczna postawa poety sprawiła, że poseł pruski w Paryżu odmówił mu wizy przejazdowej i Heine musiał wracać drogą okrężną przez Brukselę, Amsterdam i Bremę. Ach, ta polityka!

  • Stanisław Jerzy Lec, pseud. literacki Stach, prawdziwe nazwisko baron Stanisław Jerzy de Tusch-Letz – urodzony w 1909 roku we Lwowie, zmarły w 1966 roku w Warszawie. Znany na całym świecie polski poeta, satyryk i aforysta. Jest, obok Stanisława Lema, najbardziej znanym polskim pisarzem na świecie Pochodził z uszlachconej rodziny żydowskiej, był synem barona Benona de Tusch-Letza i Adeli z domu Safrin.

Był autorem tomów aforyzmów „Myśli nieuczesane” (1957) i „Myśli nieuczesane nowe” (1964), tłumaczonych na wiele języków. Krzysztof Masłoń nazwał go  mistrzem zwięzłej formy

Oto kilka przykładów jego znakomitych (acz niebyt radosnych) aforyzmów:

Jest w nim ol­brzy­mia pus­tka wy­pełniona po brze­gi erudycją. 

Trze­ba mieć dużo cier­pli­wości, by się jej nauczyć.

Nie dziw się, że kto nie pachnie, lu­bi, by mu kadzono. 

Bądź al­truistą. Sza­nuj egoizm drugich. 

W pus­tej ko­biecie można ulo­kować dużo pieniędzy. 

Cias­no­ta umysłowa się rozszerza! 

To się będę śmiał, gdy nie zdążą ze zniszcze­niem świata przed je­go końcem. 

Czy jeżeli lu­dożer­ca je nożem i wi­del­cem – to postęp?

 

6.12.2016

Rzeczpospolita Babińska

Rzeczpospolita Babińska – to szlachecka grupa towarzysko-literacka, społeczność wesołych kpiarzy, parająca się żartobliwą twórczością literacką, działająca od drugiej połowy XVI wieku w posiadłości rodziny Pszonków w Babinie (województwo lubelskie).

Grupa powstała z inicjatywy Stanislawa Pszonki  i męża jego siostry Anny – Piotra Kaszowskiego (obaj byli sędziami lubelskimi) Rzeczpospolita Babińska stanowiła państwo karykaturalne – urzędy nadawano w niej za opowiedzenie jak najśmieszniejszej i kłamliwej anegdoty na dowolny temat. Członkami grupy byli takie znakomitości jak Jan Kochanowski, Mikołaj Rey, Jan Andrzej Morsztyn, Mikołaj Sęp Szarzyński i inni.  Wyobrażam sobie jak dobrze by się czuli w tym gronie znani warszawscy kpiarze – słynny Franz Fiszer czy mój przyjaciel Janusz Szpotański.

 

Jan Matejko Rzeczpospolita Babińska, 1881, Muzeum Narodowe w Warszawie                                                Domena publiczna

Moje serce szachisty jest mile połechtane, na obrazie w lewym dolnym rogu widać dwóch graczy pochylonych nad szachownicą!

Zastanawiałem się o czym powinienem powiedzieć, żeby zasłużyć na zaszczyt zostania obywatelem tej osobliwej społeczności. Myślę, że dobrą receptą byłoby opowiedzenia o tym, że część odcinka ma więcej punktów niż cały odcinek (zob. str. xx).

Wszyscy (a przynajmniej większość z nas) jesteśmy też nieświadomymi kłamcami, mówiąc np., że kupiłem prostokątną działkę. Odkąd jesteśmy świadomi, że nasza matka-Ziemia ma kształt „nieco kulisty”* powinniśmy zdawać sobie sprawę, że nie istnieją na powierzchni kuli proste równoległe, a co za tym idzie, żadne równoległoboki, a w szczególności prostokąty (zob. str. xx).

*Mógłbym jeszcze wesprzeć się słowami Cypriana Kamila Norwida:

ZA WSTĘP (OGÓLNIKI)

1

Gdy z wiosną życia duch Artysta

Poi się jej tchem jak motyle,

Wolno mu mówić tylko tyle:

„Ziemia jest krągła — jest kulista!”

2

Lecz gdy późniejszych chłodów dreszcze

Drzewem wzruszą — i kwiatki zlecą —

Wtedy dodawać trzeba jeszcze:

„U biegunów — spłaszczona nieco…”

3

Ponad wszystkie wasze uroki —

Ty! poezjo, i ty, wymowo —

Jeden wiecznie będzie wysoki:

* * * * * * * * * * * * * * * *

Odpowiednie dać rzeczy słowo!

 

8.12.2016

 

Pierre Jean de Béranger (1780–1857), poeta i piosenkarz francuski uznany za klasyka piosenki literackiej. Autor wielu popularnych piosenek (1815-1833) frywolnych i politycznych, wywierających wielki wpływ na masy ludowe. Młodość spędził w niedostatku pracując jako urzędnik uniwersytecki. Represjonowany przez władze, dwukrotnie skazany na karę więzienia, zwolennik rewolucji francuskiej i Napoleona I, przeciwnik Burbonów i Monarchii Lipcowej. Stawał w obronie najuboższych i uciśnionych, krytykował egoizm burżuazji, wyrażał idee antyklerykalne i liberalne. Zbiór Chansons (Piosenki) (1834) ukazało się w wydaniu polskim w 1859 roku.

Posiadam wydane przez radziecki Progress zbiór wierszy Berangera z komentarzami po rosyjsku. Satyra poety skierowana przeciw burżuazji musiała się podobać władzom radzieckim, tym bardziej, że wysoko cenił jego twórczość sam Karol Marks. Chwalił  jego pieśni J.W. Goethe i inni wielcy ludzie pióra.

Wielkie wrażenie wywarł na mnie wiersz Stary wiarus (Le vieux caporal) przetłumaczony przez Władysława Syrokomlę. Stanisław Moniuszko stworzył muzykę do tej pieśni

 

W Poznaniu 9 listopada 2012 roku odbył się koncert słowno-muzyczny z okazji Święta Niepodległości 11 Listopada. W koncercie brały udział: aktorzy Halina Łabonarska, Jerzy Zelnik, soliści Teatru Wielkiego w Poznaniu oraz Poznańskie Słowiki.

Marian Kępczyński (bas) zaśpiewał pieśń Stary kapral do muzyki Stanisława Moniuszki; tekst ‚Le vieux Caporal’ (z 1829 roku) w przekładzie Władysława Syrokomli.

Można to znależć w Internecie:

Pieśń S. Moniuszko – Stary Kapral – Youtube (Google)

lub

http://www.youtube.com/watch?v=XJCaZhS33d4&list=UUxKpKsf_2oPXUrCMLnw_yVw&index=19

Oto znany fragment pieśni:
Naprzód! Naprzód! Marsz, rębacze!
Broń na ramię, wszak nabita!
Dajcie fajkę, precz te płacze!
Pożegnajcie mnie i kwita!
Osiwiały w służbie włosy;
Czym źle zrobił, trudno dociec,
Lecz na musztrach, ej młokosy.
Byłem dla was jako ojciec.
Naprzód, wiara,
Iść przytomnie,
Tylko wara,
Płakać po mnie,
Naprzód, wiara,
Iść przytomnie,
Tylko wara,
Płakać po mnie.
Młody rotmistrz mi uwłaczył,
Więc mu pięścią dałem buzi;
Sąd wojenny nie przebaczył;
Stary kapral umrzeć musi!
Tak potrzeba, na przestrogę…
Żem ci większej krwi nie dożył,
Lecz obelgi znieść nie mogę:
Jam bohaterowi służył!

 

Pełen tekst pieśni w oryginale francuskim i po polsku znaleźć można pod: http://www.recmusic.org/lieder/get_text.html?TextId=40002

 

10.12.2016

Z racji 20. rocznicy otrzymania nagrody Nobla przez Wisławę Szymborską przypomniałem sobie jej tłumaczenie pięknego wiersza Goethego – Król Olch.

Goethe pisząc ‚Króla Olch“ stworzył dzieło, które dało początek niemieckiemu Romantyzmowi. Utwór ten jest balladą łączącą cechy liryki, epiki i dramatu.

Krytycy sugerują, że  autor przeciwstawił sobie dwa światy – romantyczny świat przyrody widziany oczyma dziecka i chłodną zracjonalizowaną rzeczywistość widzianą przez ojca – człowieka Oświecenia.
Czytelnicy znający język niemiecki mogą go przeczytać w oryginale:

Johann Wolfgang Goethe

 Der Erlkönig

Wer reitet so spät durch Nacht und Wind?
Es ist der Vater mit seinem Kind;
Er hat den Knaben wohl in dem Arm,
Er faßt ihn sicher, er hält ihn warm.

„Mein Sohn, was birgst du so bang dein Gesicht?” –
„Siehst, Vater, du den Erlkönig nicht?
Den Erlenkönig mit Kron und Schweif?” –
„Mein Sohn, es ist ein Nebelstreif.”

„Du liebes Kind, komm, geh mit mir!
Gar schöne Spiele spiel’ ich mit dir;
Manch’ bunte Blumen sind an dem Strand,
Meine Mutter hat manch gülden Gewand.” –

„Mein Vater, mein Vater, und hörest du nicht,
Was Erlenkönig mir leise verspricht?” –
„Sei ruhig, bleibe ruhig, mein Kind;
In dürren Blättern säuselt der Wind.” –

„Willst, feiner Knabe, du mit mir gehn?
Meine Töchter sollen dich warten schön;
Meine Töchter führen den nächtlichen Reihn,
Und wiegen und tanzen und singen dich ein.” –

„Mein Vater, mein Vater, und siehst du nicht dort
Erlkönigs Töchter am düstern Ort?” –
„Mein Sohn, mein Sohn, ich seh es genau:
Es scheinen die alten Weiden so grau. –”

„Ich liebe dich, mich reizt deine schöne Gestalt;
Und bist du nicht willig, so brauch ich Gewalt.” –
„Mein Vater, mein Vater, jetzt faßt er mich an!
Erlkönig hat mir ein Leids getan!” –

Dem Vater grauset’s, er reitet geschwind,
Er hält in Armen das ächzende Kind,
Erreicht den Hof mit Müh’ und Not;
In seinen Armen das Kind war tot.

 

Pięknie przetłumaczyła ten wiersz Szymborska, nasza noblistka, choć nie dosłownie (przekład swobodny).

Można to znaleźć w Internecie w witrynie:

http://wiersze.annet.pl/w,,10636
Dużo ściślejsze tłumaczenie wiersza pokażemy w wykonaniu lirnika Syrokomli-Kondratowicza:

Johann Wolfgang Goethe

               Król Olch

Kto jedzie tak późno wśród nocnej zamieci?

To ojciec z dziecięciem jak gdyby wiatr leci.

Chłopczynę na ręku piastując najczulej,

Ogrzewa oddechem, do piersi go tuli.

„Mój synu, dlaczego twarz kryjesz we dłonie?”

„Czy widzisz, mój ojcze? Król olszyn w tej stronie,

Król olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!”

„To tylko, mój synu, mgła nocna się zwija”.

„Chodź do mnie, chłopczyno, zapraszam najmilej,

Pięknymi zabawki będziem się bawili,

Chodź na brzeg, tu kwiatki kraśnieją i płoną,

A moja ci mama da suknię złoconą”.

„Mój ojcze, mój ojcze! Czy widzisz te dziwa?

Król olszyn do siebie zaprasza i wzywa!”

„Nie bój się mój synu! Skąd tobie te dreszcze?

To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze.”

„Chodź do mnie, chłopczyno, poigrasz z rozkoszą,

Mam córki, co ciebie czekają i proszą,

Czekają na ciebie z biesiady nocnymi,

Zaśpiewasz, potańczysz, zabawisz się z nimi.”

„Mój ojcze, mój ojcze! Ach, patrzaj… gdzie ciemno…

Król olszyn ma córki, chcą bawić się ze mną.”

„Nie bój się, mój synu, ja widzę to z dala.

To wierzba swe stare gałęzie rozwala.”

„Chodź do mnie, mój chłopcze, dopóki masz porę.

Gdy chętnie nie przyjdziesz, toć gwałtem zabiorę.”

„Mój ojcze, mój ojcze! Ratujcie dziecinę!

Król olszyn mię dusi… mnie słabo… ja ginę…”

Ojcowi bolesno… on pędzi jak strzała.

Na rękach mu jęczy dziecina omdlała.

Dolata na dworzec… lecz próżna otucha!

Na rękach ojcowskich już dziecię bez ducha.

 

18.12.2016

Dawno już nie odwiedziłem Zakopanego zimą. Tymczasem mój syn Paweł – przybywając tam wczoraj i dzisiaj w ramach obowiązków służbowych  – przesłał mi serię zdjęć. Oto jedno z nich:

 

A teraz mój wierszyk o „zimowej stolicy Polski” (jednak w scenerii letniej):

Zakopane, Zakopane…

Kocham, kocham Zakopane

Te muszelki nanizane

Te oscypki i ciupagi

Ten krzesany rozhukany

 

Spacerując wolnym krokiem

Przystajemy nad potokiem

Obok  ścieżki pod reglami

Idą owce z dzwoneczkami

 

Podczas wędrówki na Kalatówki

Szukam „konika i bożej krówki”

Co byli mali i dopiero rośli

I tak rośli, że „wyrośli znad zarośli”

 

Idąc  zaś w wysokie góry

Których szczyty kryją  chmury

Bacz, co by wrócić przed zmrokiem

Nim słonko zajdzie za stokiem

 

A na Równi tej Krupowej

Jesteś jak w Sali Kinowej

Bowiem kiedy zmierzch nastaje

Mego syna ekran staje

[I zatapiasz cały się]

I zatopić możesz się

W tej ułudzie –  świateł grze

 

Gdy Krupówki męczą nas

Wtedy to przychodzi czas

By wyruszyć na Słowację –

Bo lubimy bratnią nację.

 

Przejeżdżasz Łysą Polanę

I zaraz widzisz odmianę

Lepsze braci naszych drogi

[Kiedy to w ich wkraczasz progi]

Kiedy ich przekraczasz progi

 

Cisza, spokój wkoło [wokół] nas

Jakby się tu cofnął czas…

Wnet się kończy linia gór

Ten geologiczny twór

 

Zdaniem Żony* – ten gradient**

Dał Afryki kontynent

Potężnego dal nam kopa

Stąd te fałdy – od Krakowa do „Zakopa..”

 

Warszawa.30.06.2014

* Moja Żona pracuje w Muzeum Ziemi w Warszawie

i procesy geologiczne wchodzą w zakres jej zainteresowań.

 

 

24.12.2016

W ten pochmurny wigilijny ranek wpadła mi w rękę antologia wierszy Cypriana Norwida. Oto końcowy fragment jednego z  moich ulubionych jego wierszy Pielgrzym:

 

Przecież i ja – z i e m i   t y l e   m a m,

I l e   j e j   s t o p a   m a   p o k r y w a.

D o p o k ą d    i d ę!….

 

Mam nadzieję, że dzisiejszy wigilijny wieczór wprowadzi mnie w radośniejszy nastrój

 

30.12.2016

Piękny wiersz Schillera – Rękawiczka poleciła mi ongiś moja przyjaciółka Ela Fijałkowska wieloletni wykładowca germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Z rodziną Fijałkowskich przyjaźnimy się od dawna. Razem spędzaliśmy wakacje na Gołej Zośce w Augustowie,  gościli nas też w Brukseli, gdzie Marek był korespondentem PAP-u

Zauroczony wierszem Rękawiczka ściągnąłem z Internetu jego tłumaczenia na wiele języków. A oto wiersz przetłumaczony przez naszego wieszcza:

RĘKAWICZKA

POWIASTKA

Adam Mickiewicz (Z Szyllera)

 

Chcąc być widzem dzikich bojów,

Już u zwierzyńca podwojów

Król zasiada.

Przy nim książęta i panowie Rada,

A gdzie wzniosły krążył ganek,

Rycerze obok kochanek.

 

Król skinął palcem, zaczęto igrzysko,

Spadły wrzeciądze; ogromne lwisko

Zwolna się toczy,

Podnosi czoło,

Milczkiem obraca oczy

Wokoło,

I ziewy rozdarł straszliwie,

I kudły zatrząsł na grzywie,

I wyciągnął cielska brzemię,

I obalił się na ziemię.

 

Król skinął znowu,

Znowu przemknie się krata,

Szybkimi skoki, chciwy połowu,

Tygrys wylata.

Spoziera z dala

I kłami błyska,

Język wywala,

Ogonem ciska

I lwa dokoła obiega.

Topiąc wzrok jaszczurczy

Wyje i burczy;

Burcząc na stronie przylega.

 

Król skinął znowu,

Znowu podwój otwarty,

I z jednego zachowu

Dwa wyskakują lamparty.

Łakoma boju, para zajadła

Już tygrysa opadła,

Już się tygrys z nimi drapie,

Już obudwu trzyma w łapie;

Wtem lew podniósł łeb do góry,

Zagrzmiał – i znowu cisze –

A dzicz z krwawymi pazury

Obiega… za mordem dysze.

Dysząc na stronie przylega.

 

Wtem leci rękawiczka z krużganków pałacu,

Z rączek nadobnej Marty,

Pada między tygrysa i między lamparty,

Na środek placu.

 

Marta z uśmiechem rzecze do Emroda:

„Kto mię tak kocha, jak po tysiąc razy

Czułymi przysiągł wyrazy,

Niechaj mi teraz rękawiczkę poda”.

 

Emrod przeskoczył zapory,

Idzie pomiędzy potwory,

Śmiało rękawiczkę bierze.

Dziwią się panie, dziwią się rycerze.

A on w zwycięskiej chwale

Wstępuje na krużganki.

Tam od radośnej witany kochanki,

Rycerz jej w oczy rękawiczkę rzucił,

„Pani, twych dzięków nie trzeba mi wcale”.

To rzekł i poszedł, i więcej nie wrócił.

 

A oto ten wiersz w oryginale:


Friedrich von Schiller

Der Handschuh

Vor seinem Löwengarten,
Das Kampfspiel zu erwarten,
Saß König Franz,
Und um ihn die Großen der Krone,
Und rings auf hohem Balkone
Die Damen in schönem Kranz.

Und wie er winkt mit dem Finger,
Auftut sich der weite Zwinger,
Und hinein mit bedächtigem Schritt
Ein Löwe tritt
Und sieht sich stumm
Ringsum
Mit langem Gähnen
Und schüttelt die Mähnen
Und streckt die Glieder
Und legt sich nieder.

Und der König winkt wieder,
Da öffnet sich behend
Ein zweites Tor,
Daraus rennt
Mit wildem Sprunge
Ein Tiger hervor.

Wie der den Löwen erschaut,
Brüllt er laut,
Schlägt mit dem Schweif
Einen furchtbaren Reif
Und recket die Zunge,
Und im Kreise scheu
Umgeht er den Leu,
Grimmig schnurrend,
Drauf streckt er sich murrend
Zur Seite nieder.

Und der König winkt wieder,
Da speit das doppelt geöffnete Haus
Zwei Leoparden auf einmal aus,
Die stürzen mit mutiger Kampfbegier
Auf das Tigertier;
Das packt sie mit seinen grimmigen Tatzen,
Und der Leu mit Gebrüll
Richtet sich auf, da wirds still;
Und herum im Kreis,
Von Mordsucht heiß,
Lagern sich die greulichen Katzen.

Da fällt von des Altans Rand
Ein Handschuh von schöner Hand
Zwischen den Tiger und den Leun
Mitten hinein.

Und zu Ritter Delorges, spottenderweis,
Wendet sich Fräulein Kunigund:
»Herr Ritter, ist Eure Lieb so heiß,
Wie Ihr mirs schwört zu jeder Stund,
Ei, so hebt mir den Handschuh auf!«

Und der Ritter, in schnellem Lauf,
Steigt hinab in den furchtbaren Zwinger
Mit festem Schritte,
Und aus der Ungeheuer Mitte
Nimmt er den Handschuh mit keckem Finger.

Und mit Erstaunen und mit Grauen
Sehns die Ritter und Edelfrauen,
Und gelassen bringt er den Handschuh zurück.
Da schallt ihm sein Lob aus jedem Munde,
Aber mit zärtlichem Liebesblick –
Er verheißt ihm sein nahes Glück –
Empfängt ihn Fräulein Kunigunde.
Und er wirft ihr den Handschuh ins Gesicht:
»Den Dank, Dame, begehr ich nicht!«
Und verläßt sie zur selben Stunde.

(1797)

 

6.01.2017

Piec  lat temu w swieto Trzech Kroli napisalem ponizszy tryptyk:

Tryptyk napisany we wieczór Trzech Króli

W jasnej stajence

Wieczór styczniowy – święto Trzech Króli

Święta Maryja dziecię swoje tuli

W Jasnej stajence gdzieś w Betlejem

Coś się dziś zdarzy – dobrze ja to wiem

Z dalekiej drogi ze wschodnich stron

Trzech mędrców zmierza dziś przed Twój Tron

Gwiazda promienna prowadzi ich prosto

Ujrzą Go dziś jeszcze z największą radością

Niosąc w darze mirrę kadzidło i złoto

Wszystko to oni złożyć chcą z ochotą

U stóp Małego co wybawi świat –

Czekano na niego dwa tysiące lat

o – o – o

Dary z Persji …

Mówią też, że ci trzej mędrcy

Przybyli do Jezusa z dalekiej Persji53

Persja była kiedyś kolebką mądrości

Nauki o gwiazdach i rachunkowości

Dziś Persja po dwu tysiącach lat

Wielkie jak kiedyś ambicyje ma

[Także jak kiedyś wielkie ambicje ma ]

Śle nam nie mędrców ale czarne złoto

Żaden bez niego nie zadziała motor

Dziś ta płynna energia to jest napęd świata

Jeździsz nim do pracy i na rajd – patrz Dakar54

Potrzebna by lecieć rakietą do gwiazd

Z Warszawy do Gdańska lecąc – zaoszczędzisz czas

Dwa dni po Sylwestrze nastąpił ten czas

Gdy z żoną autostradą wracaliśmy wraz

Z Trójmiasta przez Toruń pędziłem szybko tak

Ze motor opróżnił szybko cały prawie bak

Dziś siedzę skupiony w ten świąteczny czas

Zycie jest bardzo dziwne – zawiadamiam was!

o – o – o

Nauki Jezusa

Czy wszystko co z nauk Twoich pozostało

To czarne sutanny i kościołów blask? To mało!

Był (czuły) Franciszek z Asyżu co otrzymał znak

By naprawić świat lecz nie wiedział jak

Był też odważny Luter co to wiedział, że

Kościół już zapomniał komu służyć chce

Ludzkie aspiracje, chciwość, pożądanie

Nie idą z nauk Jezusa w tej samej dziś parze

Jezu! Jezu maleńki tulony przez Matkę

Czy wiedziałeś już wtedy jaki jest ten świat

Że ten Twój piękny zamiar by ocalić nas

Będzie taki trudny bo człowiek jest słaby

Uległy jest tak bardzo na życia powaby

Kuszą go jak słonie z Salvadora55 obrazu

(w Beaux Arts56 w Brukseli ujrzysz go od razu)

Niosące wszystkie dobra i zła tego świata

A biła od tego diabelska poświata

Próżno jak Antoni57 co szkaplerz miał z krzyża

Odeprzeć te pokusy co ciągną i ciało i ducha

Pomódlmy się przeto, niech wstąpi otucha

Udziel nam, Panie, siły, wiedzy oraz wiary

Że da się wydzielić, jak plewy, przywary

Co nie dają nam działać tak jak to należy

Udać się to musi. Niech każdy w to wierzy!

Bo tylko wiara uczyni z nas zucha

Złe proroctwa odrzuci i ich nie rozdmucha

Nie będą mu straszne defetyzmu treści

Prawda, Miłość i Dobro – takie tylko wieści

Niech w świat polecą, choćby w Internecie

(czy się bez niego jeszcze obejdziecie?)

Prawda, Miłość i Dobro – Boga przykazania

Na początek niech każdy kto pójdzie tą drogą

Wspomni Stajenkę prostą gdzie radosne dziecię

Z ufnością i wiarą zbiera się do czynu

By poświęcić życie dla przyszłych pokoleń

Dla przyszłych pokoleń prostego człowieka

Którego Bóg ukochał i zeszedłszy z Nieba

Dzielił się z nami trudem i kawałkiem chleba

Warszawa, 6.01.2012

 

11.01.2017

„Podobny był do polnej myszki i niewiele od niej większy”, tak o jego wyglądzie mówił Antoni Słonimski. Potwierdza to żartobliwa wypowiedź Franca Fiszera: „Zajechała pusta dorożka i wysiadł z niej Leśmian”.

Wszystko jest jednak względne…Czyż bowiem potęga jego poetyckich wizji nie czyni z niego olbrzyma?

Kto nie wierzy niech poczyta jego wiersze!!

                                                                                                                                                        Na zdjęciu Bolesław Leśmian (1877 – 1937)

 

Poniżej  piękny wiersz Leśmiana:

 

  Zmory wiosenne

Biegnie dziewczyna lasem. Zieleni się jej czas…
Oto jej włos rozwiany, a oto – szum i las!

Od mrowisk słońce dymi we złotych kurzach – mgłach.
A piersi jej rozpiera majowy, cudny strach!

Śnił się jej dzisiaj w nocy wilkołak w głębi kniej,
I dwaj rycerze zbrojni i aniołowie trzej!

Śnił się jej śpiew i pląsy i wszelki ptak i zwierz!
I miecz i krew i ogień! Sen zbiegła wzdłuż i wszerz!…

A teraz biegnie w jawę, przez las na lasu skraj –
A za nią – Maj drapieżny! Spójrz tylko – tygrys-maj!…

Dziewczyna płonie gniewem… zaciska białą pięść…
A wkoło pachną kwiaty… Szczęść, Boże, kwiatom szczęść!

A wkoło pachną kwiaty, słońcem się dławi zdrój!
Purpura – zieleń – złoto ! Rozkwitów szał i bój!

Grzmi wiosna! Tętnią żary! Krwawią się gardła róż!
O, szczęście, szczęście, szczęście! Dziś albo nigdy już!…

Dziewczyno, hej, dziewczyno! Zieleni się nam czas!…
Kochałem nieraz – ongi – i dzisiaj jeszcze raz…

Dziewczyno, byłem z tobą w snu jarach, w głębi kniej –
Jam – dwaj rycerze zbrojni i aniołowie trzej !…

Jam – śpiew i pląs zawrotny! Jam wszelki ptak i zwierz!
Ja – miecz i krew i ogień! Sen zbiegłem wzdłuż i wszerz…

Sen zbiegłem, goniąc ciebie, twój wierny tygrys-maj!…
Ja jestem las ten cały – las cały aż po skraj!

 

28.01.2017

Na zdjęciu poniżej Kazimierz Wierzyński (ur. 27 sierpnia w Drohobyczu, zm. 13 lutego 1969 w Londynie)

 

 

Słyszałem co nieco o K. Wierzyńskim, ale zachwyciłem się nim dopiero po przeczytaniu jego zbioru esejów Cygańskim wozem,  Książkę tę nabyłem kilka lat wcześniej, ale dopiero moja niezastąpiona żona zaczęła ją czytać i zwróciła moją uwagę na jego pisarski geniusz.

Jego wierność ludziom i zdolność ukazania ich wielkości jest ze wszech miar godna najwyższych pochwal. Czytając jego eseje chce się kochać ludzi i wierzyć (nomen –omen Panie Wierzyński!), że świat jest – mimo wszystko – cudowny. Chwilo trwaj… W dużej mierze moje serce zdobył poprzez opis Nancy i architektonicznej działalności tam naszego króla Leszczyńskiego!

Z tej okazji mój wierszyk napisany przed trzema laty:

W stronę Fausta

                                            W pułapce euforii*

W zachwycie tworzenia – szepnął: Chwilo trwaj!

………………………………………………………

Czekali tak długo: Tylko w to im graj!

……………………………………………………….

I tylko dzięki Boga nadzwyczajnej akcji

Nie znalazł się w szponach diablej ordynacji

 

Warszawa, 23.01.2014

 

*) Zgodnie z cyrografem spisanym między Faustem i Mefistofelesem po wypowiedzeniu przez Fausta słów „Chwilo trwaj” diabli mieli prawo porwać jego duszę w czeluście piekielne

 

 

1.02.2017

W styczniu minęło 200 lat od dnia urodzin Józefa Edmunda Paszkowskiego słynnego tłumacza szekspirowskiego Hamleta.

Józef Edmund Paszkowski (ur. 3 stycznia 1817 w Warszawie, zm. 17 kwietnia 1861 w Warszawie) – polski poeta i tłumacz, wsławił się przekładami dramatów Williama Shakespeare’a. Praktycznie całe życie spędził w Warszawie.

Przytoczmy popularny w Polsce cytat:

 

Niech ryczy z bólu ranny łoś,

Zwierz zdrów przebiega knieje.

Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś,

To są zwyczajne dzieje.

(przekład Józefa Paszkowskiego)

 

Dla porównania inne tłumaczenie tego fragmentu:

Niech się zraniony jeleń słania:
Stado już w bór odbiega;
Bo jest czas snu i czas czuwania —
Na tym ten świat polega.

(tłum. Stanisław Barańczak)

 

Wreszcie zobaczmy oryginał Szekspira:

Why, let the stricken deer go weep,
The hart ungalled play;
For some must watch, while some must sleep:
So runs the world away

Źródło: Hamlet, akt III, scena 2

 

10.02.2017

Źle się dzieje w Donbasie, trudno zaznać tam spokoju, A jeszcze wczoraj pisałem o kobiecie – Holenderce Aletcie Jacobs, która propagowała idee pacyfistyczne. Niestety fala tej propagacji łatwiej przenosi się w środowisku kobiecym, znacznie gorzej w środowisku męskim. Czy wynika to z męskiej natury? Zapewne męska potrzeba walki i rywalizacji jest tego przyczyną. Czy wynika stad, że kobiety są rozsądniejsze? A może fakt, iż przywództwo kilku krajów europejskich jest w rękach kobiet to nowe rozsądne trendy?!

Wciąż jednak nie jest dobrze i poniższy wiersz właśnie o tym.

 

Cyprian Kamil Norwid

MOJA PIOSNKA

 

POL. – I’ll speak to him again.
What do you read, my lord?…
HAM. – Words, words, words!
Shakespeare

 

Źle, źle zawsze i wszędzie

Ta nić czarna się przędzie:

Ona za mną, przede mną i przy mnie,

Ona w każdym oddechu,

Ona w każdym uśmiechu,

Ona we łzie, w modlitwie i w hymnie…

 

Nie rozerwę, bo silna,

Może święta, choć mylna,

Może nie chcę rozerwać tej wstążki;

Ale wszędzie – o! wszędzie,

Gdzie ja będę, ta będzie:

Tu w otwarte zakłada się książki,

Tam u kwiatów zawiązką,

Owdzie stoczy się wąsko

By jesienne na łąkach przędziwo:

I rozmdleje stopniowo,

By ujednić na nowo,

I na nowo się zrośnie w ogniwo.

 

Lecz, nie kwiląc jak dziecię,

Raz wywalczę się przecie.

Niech mi puchar podadzą i wieniec!…

I włożyłem na czoło,

I wypiłem, a wkoło

Jeden mówi drugiemu: „Szaleniec!!”

 

Więc do serca, o radę,

Dłoń poniosłem i kładę,

Alić nagle zastygnie prawica:

Głośno śmieli się oni,

Jam pozostał bez dłoni,

Dłoń mi czarna obwiła pętlica.

 

Źle, źle zawsze i wszędzie

Ta nić czarna się przędzie:

Ona za mną, przede mną i przy mnie,

Ona w każdym oddechu,

Ona w każdym uśmiechu,

Ona we łzie, w modlitwie i w hymnie.

 

Lecz, nie kwiląc jak dziecię,

Raz wywalczę się przecie;

Złotostruna nie opuść mię lutni!

Czarnoleskiej ja rzeczy

Chcę – ta serce uleczy!

I zagrałem…

…i jeszcze mi smutniej.

 

Pisał(em) we Florencji 1844 r.

 

 

13.02.2017

W 48. rocznicę śmierci Kazimierza Wierzyńskiego…

 

Moja żona Jagna ( tak ją nazywamy w rodzinie) będąc młodą dziewczyną uwielbiała poezję.

Jednym z wierszyków często wpisywanym do pamiętników był następujący fragment pięknego wiersza Kazimierza Wierzyńskiego:

 

Zielono mam w głowie i fiolki w niej kwitną,

Na klombie mych myśli sadzone za młodu,

Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną

I które mi świeci bez trosk i zachodu.

 

Zawsze wiedziałem, że powyższy wierszyk był ulubionym wierszem Jagny.

Treść całego wiersza i jego analizę znaleźć można pod poniższymi adresami:

http://www.staff.amu.edu.pl/~schmidt/wierzy1.html

http://sciaga.pl/tekst/116690-117-kazimierz-wierzynski-zielono-mam-w-glowie-analiza-i-interpretacja

 

 

2.03.2017

Pod Staffa

Czy wciąż mam mieć nadzieję (wyrażoną w moim wierszu 14. (43) Moja prośba czyli Myśli o poranku…), że:

 

„Mych myśli roje …gotowe…wyrzucić w świat…

       Myśl nową … co ludzi zjednoczy …

           By los ludzkości ku szczęściu potoczyć”?

 

Mamże…  ???!!!

 

Claude Monet, Pola tulipanowe w Holandii, 1886.

 

Jakże mi zatem jest bliska myśl zawarta we fragmencie wiersza Leopolda Staffa:

Mamże się wahać, pytać, czy me dni co warte,
Gdy wieczory zbyt często są gorzkim „na próżno!”
A lata całe męką trudzą się podróżną,
By u celu wybijać drzwi dawno otwarte.
 

 

Portret Leopolda Staffa pędzla Stanisława Pichora, 1915

http://www.lwow.home.pl/naszdziennik/staff.html

 

 

4.03.2017

Obiecałem w CIEKAWOSTKACH przytoczyć rożne tłumaczenia wiersza   Fotografia. Poniżej obiecany materiał:

Guillaume Apollinaire

       Photographie

Ton sourire m’attire comme
Pourrait m’attirer une fleur
Photographie tu es le champignon brun
De la forêt
Qu’est sa beauté
Les blancs y sont
Un clair de lune
Dans un jardin pacifique
Plein d’eaux vives et de jardiniers endiablés
Photographie tu es la fumée de l’ardeur
Qu’est sa beauté
Et il y a en toi
Photographie
Des tons alanguis
On y entend
Une mélopée
Photographie tu es l’ombre
Du Soleil
Qu’est sa beauté

z tomu „Calligramme”, 1918

Mam przed sobą tłumaczenia wiersza Fotografia przez Józefa Czechowicza (1903-1939) – Cz. , Adama Ważyka (1905-1982) – W. i  Ryszarda Mierzejewskiego M. Dodajmy do tego tłumaczenie Translatora – Tr.

Fotografia

Twój uśmiech nęci mnie, jak

Nęciłby mnie kwiat,

Fotografio, jesteś zmurszałym grzybem

Boru.

Jej piękności,

Płaszczyzny twe połyskujące bielą, to

Księżyca blask  w cichym ogrodzie,

A tam bystre wody i swawolni ogrodnicy.

Fotografio, jesteś dymem płomienia

Jej piękności.

Fotografio,

Masz w sobie

Dźwięki tak rzewne,

Że słyszę

Melodię.

Fotografio,

Jesteś cieniem

Słońca

Jej piękności.

(tłumaczenie Czechowicza)

 

Poniżej tlumaczenie prymitywnego Translatora:

Fotografia

Twój uśmiech przyciąga mnie jak

Mógłby mnie przyciągać kwiat

Fotografia tobie jest brunatną grzybem

Z lasu

Że jest jego pięknością

Białe tam są

Jasność księżyca

W pokojowym ogrodzie

Pełnia żywych wód i z ogrodników wścieknięte się

Fotografia tobie jest dymem żaru

Że jest jego pięknością

I jest w tobie

Fotografia

Tony osłabiam

Słyszymy w tym

Melopeja

Fotografia tobie jest lipień (sic!)

Z słońca

Że jest jego pięknością

(tłumaczenie Translatora)

Dwa słowa użyte przez Translator są nietypowe:

1) melopeja (lub melopea) – w antycznej poezji greckiej: obrzędowa pieśń taneczna wykonywana przez aojda przy akompaniamencie muzyki;

2) lipień (lub lipień pospolity lub lipień europejski) lipień (Thymallus thymallus) – gatunek słodkowodnej, zimnolubnej ryby łososiokształtnej, gatunek typowy lipieniowatych (Thymallinae).opisany już przez Linneusza w 1758 roku.

Tłumaczenie wypadło całkiem dobrze z jednym wyjątkiem. Slowo l’ombre znaczy cień, ale także rybę Lipień oraz umbrę jako kolor farby. Program nieoczekiwanie zwekslował na Lipień.

Muza inspirująca poetę  Portret Apollinaire’a i Marii Laurencin autorstwa Henri Rousseau z 1909 roku

Marie Laurencin (1883-1956) – to  francuska malarka i graficzka.

W wieku 18 lat uczęszczała do szkoły w Sèvres, gdzie uczyła się rysunku na porcelanie. Następnie wróciła do Paryża i kontynuowała naukę rysunku w Akademii Humberta, gdzie poznała Georges’a Bracque’a.

Laurencin należała do kręgu paryskiej awangardy malarskiej i była pierwszą kobietą malującą techniką kubistyczną. W 1907 wzięła udział w salonie niezależnych, przedstawiając swe prace z pierwszego okresu. Znana była z tworzenia idealizowanych portretów kobiecych. W tym samym roku (1907) Pablo Picasso zaznajomił ją z poetą awangardowym Guillaume’em Apollinaire’em, którego była wielką miłością i muzą (do 1912).

Na początku I wojny światowej poślubiła Niemca barona Ottona von Waëtjena, z którym schroniła się w Hiszpanii. Rozwiodła się z nim w 1920 i powróciła do Paryża. Odtąd wiodła życie kobiety niezależnej i wyzwolonej.

Guillaume Apollinaire mówił o niej: „Ona jest wesoła, dobra, dowcipna, ma taki talent. Jest małym słoneczkiem. To ja w kobiecej postaci!”.

 

10.03.2017

Przedstawiam kolejny wiersz naszego wielkiego poety. Poniższy liryczno – sentymentalny utwór, nie pozbawiony elementów humorystycznych, traktuje o wątłej naturze ludzkiej i potrzebie miłości. Wiersz jest bardzo osobisty a podmiot liryczny przypomina narratora.

 

BOLESŁAW LEŚMIAN

Dwoje ludzieńków

 

Często w duszy mi dzwoni pieśń, wyłkana w żałobie

O tych dwojgu ludzieńkach, co kochali się w sobie.

Lecz w ogrodzie szept pierwszy miłosnego wyznania

Stał się dla nich przymusem do nagłego rozstania.

 

Nie widzieli się długo z czyjejś woli i winy,

A czas ciągle upływał – bezpowrotny, jedyny.

A gdy zeszli się, dłonie wyciągając po kwiecie,

Zachorzeli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!

 

Pod jaworem – dwa łóżka, pod jaworem – dwa cienie,

Pod jaworem ostatnie, beznadziejne spojrzenie.

I pomarli oboje bez pieszczoty, bez grzechu,

Bez łzy szczęścia na oczach, bez jednego uśmiechu.

 

Ust ich czerwień zagasła w zimnym śmierci fiolecie,

I pobledli tak bardzo, jak nikt dotąd na świecie!

Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą,

Ale miłość umarła, już miłości nie było.

 

I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga,

By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga.

Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata,

By powrócić na ziemię – lecz nie było już świata.

 

Wiersz ukazał się w tomie „Łąka” wydanym w 1920 r.

 

13.03.2017

Jak nazywa się poeta uwieczniony na obrazie poniżej?

Dla ułatwienia podajemy pod zdjęciem fragment jego wiersza…

….. A nieboszczyk, co widzicie,
Sterał życie:
Po obłokach się kołysał,
Wiersze pisał;
Czytał w książkach w noc i we dnie
Jakieś brednie;

Dał każdemu wieść się w pole,
Jak pacholę;
A jeżeli rzec nawiasem,
Płakał czasem.
Krasawica sercu miła
Go zdradziła;
Przyjaciołom nic nie wierzy —
Bo nieszczerzy;
Wiersze zgryźli z dobrej chęci
Recenzenci,
A pokrewni gdzieś tam z dali
Wieś zabrali!
I tak szło mu nieciekawie
W każdej sprawie….

Jeśli nazwisko poety dalej nie jest jasne, dodatkowa informacja: wiersz tego poety ukazał się

już na tej szpalcie w dniu 8.12.2016!